Trudne tematy: marihuana, psychodeliki i edukacja narkotykowa

Otóż Ci z Was, którzy znają mnie na co dzień wiedzą, że to jest jeden z moich ulubionych tematów. Głównie dlatego, że ludzie wiążą z tym słowem jakiś dziwny program, czując lęk i odrazę. A ja wiem dlaczego to nie ma żadnego uzasadnienia w rzeczywistości i uwielbiam ten lęk zamieniać w ciekawość. Ktoś kto mówi o narkotykach od razu jest uzależnionym ćpunem, któremu nie można ufać. Więc przyszłam opowiedzieć Wam dziś dlaczego chemia jest interesująca. Każda. Nawet ta nielegalna. A może szczególnie ta nielegalna?

Uściślijmy

Narkotyk (gr. narkōtikós 'oszałamiający’) – potoczna nazwa niektórych substancji psychoaktywnych działających na ośrodkowy układ nerwowy. (Źródło: Wikipedia)

Substancja psychoaktywna, substancja psychotropowa – substancja chemiczna (związek chemiczny) lub mieszanina substancji mająca bezpośredni lub następczy wpływ na funkcjonowanie mózgu, czego efektem są zmiany postrzegania, nastroju, świadomości, procesów poznawczych (np. zapamiętywania) i zachowania. (Źródło: Wikipedia)

Jedną z najbardziej popularnych substancji psychoaktywnych jest niewinna kofeina, którą większość ludzi przyjmuje regularnie, bo zmienia nam percepcję i świadomość w sposób, który pomaga ciału funkcjonować (a przynajmniej tak się kawoszowi wydaje). A jakoś nikt nie patrzy na niego wilkiem i nie nazywa ćpunem. Tak samo jest z alkoholem. Dobrze wiemy, jak skutecznie potrafi zmienić człowieka. Przyczyny zażywania tego typu substancji zawsze są takie same: chcemy się rozluźnić, skoncentrować, jest nam smutno, albo wesoło, chcemy oderwać się od codzienności etc. etc. Z tego samego powodu ludzie piją kawę, alkohol, sięgają po marihuanę, LSD, trufle i grzyby psylocybinowe, MDMA, kokainę, heroinę, mefedron…

Niektóre substancje psychoaktywne wykorzystuje się też w zamiarze polepszenia działania organizmu/jego uzdrowienia. Substancje psychoaktywne bada i wykorzystuje medycyna. Wtedy nie nazywamy ich narkotykami, a lekami. Podzielone są na wiele kategorii w zależności od działania. Na przykład opioidy i kannabinoidy łagodzą ból (te same, które zawiera nielegalna marihuana), stymulanty łagodzą objawy narkolepsji i ADHD, a neuroleptyki i anydepresanty stosuje się w neurologii i psychiatrii.

Bez względu na legalność i zasadność zażywania, wiele substancji psychoaktywnych (zwłaszcza stymulantów i depresantów) może prowadzić do uzależnienia i wyrządzić znaczne szkody zdrowotne. Ale istnieje też grupa substancji, psychodeliki, które to niekiedy pomagają w leczeniu uzależnień (np. ibogainaLSD) i wielu innych problemów zdrowotnych natury psychicznej. I ten temat chcę rozwinąć.

Psychodeliki a narkotyki

I lekarz lekarzowi nie równy, i ksiądz księdzu nie równy, i narkotyk narkotykowi też nie równy. Otóż jak ustaliliśmy, dzięki supermądrej Wikipedii, narkotyki są określeniem potocznym. Potocznie również dzieli się narkotyki na twarde i miękkie, biorąc pod uwagę potencjał uzależnienia i szkodliwość.

Do twardych narkotyków zalicza się głównie opioidy (np. heroina, morfina, kodeina, amfetamina) i stymulanty (np. kokaina, nikotyna, kofeina). Przy regularnym stosowaniu, nawet niewielkich dawek, bardzo uzależniającym narkotykiem jest również etanol. Tak, tak, to niewinne piwko i winko, które popijamy dla relaksu. Narkomania nam kwitnie, nazywając rzeczy po imieniu.

A do miękkich narkotyków, o niskim potencjale uzależnienia i powodujących małe szkody w organizmie, zaliczamy większość substancji psychodelicznych, m.in. THC, meskalinę, psylocybinę, LSD.

Ciekawy jest też raport z badania Independent Scientific Committee on Drugs (tutaj ładny wykres z artykułu BBC), które polegało na analizie szkodliwości 20 różnych substancji psychoaktywnych pod względem 16 różnych kryteriów. Sami zobaczcie wyniki na podlinkowanym wykresie, zwróćcie uwagę na grzyby i LSD.

Tu warto dodać, że marihuana (THC) i magic truffles (psylocybina) są legalnie dostępne kawałek za naszą granicą, normalnie na paragon. Wchodzisz do ładnego sklepu, pan sprzedawca przeprowadza z Tobą wywiad czy to będzie Twoje pierwsze doświadczenie czy już jakieś masz, co chcesz osiągnąć, jakiego efektu potrzebujesz, no i ile ważysz niestety, bo dawki są na kg masy ciała. I wychodzisz ze spersonalizowaną porcją kosmosu, uszytego na Twoją miarę. W krajach Europy – naszej, rozwiniętej, cywilizowanej Europy. I ani kraj się nie rozpadł, ani ludzie się nie pozabijali, ani nikt nie przestał pracować i nagle wszyscy nie zostali uzależnionymi ćpunami, bo nagle zalegalizowali niektóre z substancji psychoaktywnych. A obracają takim szmalem dzięki temu, że głowa mała. U nas by kwitło, że aż miło! Bo i klimat mamy niczego sobie, i rolników, na których złego słowa nie można powiedzieć. Cóż, wiara w bajki i potwory spod łóżek jest wygodniejsza niż zakasanie rękawów i wzięcie się do roboty. Wiadomo.

Skąd moda na psychodeliki

Ciekawa historia jest taka, że amerykańskie władze były przekonane o tym, że władze rosyjskie piorą mózgi swoich żołnierzy z pomocą jakiś substancji. I wpadli na genialny pomysł urządzenia sobie wielkiego krajowego eksperymentu, dlatego w całej Ameryce rozdawano LSD nieświadomym obywatelom i obserwowano co się z nimi dzieje. Wtedy też zaczęto prowadzić laboratoryjne badania przydatności psychodelików w walce ze schorzeniami psychicznymi, między innymi depresją, zespołem stresu pourazowego, uzależnieniem, schizofrenią. Prowadzono (straszne) eksperymenty na żołnierzach amerykańskiej armii w zmienionym stanie świadomości. Powstało wiele książek i artykułów ze wspomnieniami tych badań i wydarzeń. W niektórych ośrodkach badania nad psychodelikami w terapii trwają do dziś. Natomiast okazało się, że LSD nie pierze mózgów amerykańskich obywateli i nie pomaga nimi sterować. A wręcz przeciwnie – ludzie zaczęli się jednoczyć, odrzucać niezdrowe używki/nawyki i wierzyć w duchowe przebudzenie. Bo tak właśnie działa LSD, nie musimy walczyć się i ścigać, czyni nas trochę bardziej świadomymi. (Źródło: Time Magazine.) Kwas stosowano również w terapii dzieci, bardzo ciekawą historię przedstawiła Sylwia i Piotr na swoim kanale Youtube Czas Na Kwas 💠 Nancy – 12 letnia dziewczynka której LSD uratowało życie. I oczywiście co zrobili Amerykanie, kiedy potwierdzono, że nie zdobędą władzy nad światem dzięki LSD? Tak jest, wszystkie przychylne wyniki badań spalono, substancję zakazano, a resztę nieugiętych hipisów wpakowano do pudła, żeby im przeszło. A w ślad za Ameryką poszedł oczywiście cały świat.

Dlaczego zakazano badać substancję, którą ma taki potencjał terapeutyczny? Kto i jaki miałby interes w tym, żeby ludzie przestali się bać i zaczęli po prostu żyć?

Wolność

No wiecie, najłatwiej jest czegoś zakazać, spuścić zasłonę milczenia, udawać, że coś nie istnieje, stworzyć ciemnogród i wzbudzić przed czymś strach. Dużo trudniej jest ludzi nauczyć, pokazać wiele stron danej sytuacji i rozbudzić odpowiedzialność za swoje decyzje. Dlatego właśnie postanowiłam zabrać swój głos w tej sprawie.

To, że ktoś podjął jakąś decyzję, to wcale nie musi oznaczać, że jest to decyzja dobra dla mnie. Ktoś w Sejmie miał swoje wyobrażenie, uwierzył komuś na słowo nie sprawdzając faktów, nie obchodziły go te fakty, bo miał gdzieś jakiś biznes, albo ma zupełnie inne podejście do życia niż ja i się po prostu ideologicznie nie zgadzamy. Ale to nie jest żaden powód do tego, żeby mnie ubezwłasnowalniać i zabraniać mi hodować roślin. Słońca też mnie można pozbawić, tylko dlatego, że żyję w Polsce a nie gdzieś indziej? No nie. Wydaje mi się, może błędnie?, że żyję w XXI wieku, w wolnym, świadomym, wysokorozwijającym się kraju, gdzie mam prawo do wolności i swobody, tak długo jak moja wolność i swoboda nie robi krzywdy pozostałym obywatelom. Jestem człowiekiem, który ma swoje zdanie, podejmuję decyzje zgodne z moim stylem życia, nie mam zamiaru nikogo krzywdzić, ani przymuszać. Potrzebuję wolności wyboru. I oczekuję od managementu tego kraju, że taką wolność mi zapewni. W końcu za to im płacę, żeby być zadowolonym użytkownikiem.

Tak samo jak ja tutaj dzisiaj, nie chcę nikomu robić krzywdy,  nie jestem tutaj, aby promować branie jakichkolwiek nielegalnych substancji. Ja po prostu uważam, że każdy ma prawo mieć dostęp do wiedzy, rzetelnych badań i opisu doświadczeń. Bo tylko wtedy, kiedy znasz dobre i złe strony danej możliwości, znasz całe spektrum sytuacji, a nie tylko jakiś randomowy wycinek czyjejś opinii, to właśnie wtedy możesz dokonać racjonalnego, świadomego wyboru. Dopiero kiedy znasz cały zakres działania danej substancji, możesz zdecydować jaki masz do niej stosunek. A to też jest szeroko pojęta sprawa, bo tych stanowisk może być kilka. Ale czy to znaczy, że możesz mi jej zabronić, bo Tobie się nie podoba?

Redukcja szkód

W farmakologii działa to tak, że tworzy i bada się różne substancje. Wyniki badań laboratoryjnych potwierdza się badaniami na tysiącach ludzi i zwierząt. A następnie udostępnia wykaz zbadanych substancji wraz z informacją w jakiej dawce, na co działają, jakie mogą być wady ich stosowania i jakie jest ryzyko, że skutki uboczne wystąpią. W medycynie naturalnej, wschodniej czy innej alternatywnej poszerza się tę wiedzę o aspekt duchowy, podchodzi się do leczenia bardzo holistycznie, rytualnie, dbając również o nasze samopoczucie i emocje. Uczy się nas jak obchodzić się z substancjami, naszym ciałem i ciałem po zażyciu substancji.

W przypadku narkotyków jest taki problem, że nie można ich legalnie zbadać, pan diler nie ma paszportu z pieczątką, że sprzedaje właśnie tę substancję, którą chcemy kupić i nie została polana domestosem dla „lepszego” efektu. Nie do końca wiesz ile się bierze, wyliczasz średnią z 15 postów w internecie. Tak samo z działaniem – niby wszyscy mówią o tym samym, a jednak każdy ma inne doświadczenia i w sumie to nie wiesz czego się spodziewać.

W przypadku zażywania substancji nielegalnych (nawet jeżeli źródło jest mega pewne – kto oglądał/czytał Ślepnąc od Świateł, wie o co mi chodzi, nikomu nie można ufać) kwestia bezpieczeństwa jest bardzo złożona, co faktycznie w narkotykach jest niebezpieczne i dlaczego.

Najbardziej niebezpieczną rzeczą w narkotykach jesteś Ty sam, Twój brak wiedzy i rozsądku. Bo to, jak działa substancja i jak należy ją dawkować, albo to, że coś jest silnie uzależniające możesz znaleźć w pierwszym lepszym artykule znalezionym w DuckDuckGo i to do Ciebie należy odpowiedzialność za to, że chcesz zjeść jakieś paskudztwo i ryzykować, że za miesiąc możesz wyprzedawać cały swój majątek. To że dana substancja jest zanieczyszczona jakimiś chemikaliami i truciznami (tak, żeby zarobić ludzie dodają straszne gówna, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że są substancje, z którymi ludzki organizm nie będzie w stanie sobie poradzić) – to da się sprawdzić kupując na głupim Allegro testy za 30zł (TUTAJ link do polskiego sklepu, wspierajmy redukcję szkód i walkę na rzecz narkopolityki opartej na faktach i prawach człowieka, nie uprzedzeniach).

Po prostu trzeba myśleć co się robi, oceniać czy warto ryzykować, jeśli nie jesteś pewny substancji i nie wierzyć nikomu na słowo. Na wszystko jest odpowiedź w internecie, w Google, DuckDuckGo, na YouTube i nie masz żadnej wymówki. Skoro chcesz się czymś nafaszerować, masz obowiązek wiedzieć co to jest. Przecież dokładnie tak samo to działa, kiedy lekarz przepisuje Ci jakieś tabletki, no nie? Masz całą ulotkę, która dokładnie opisuje charakterystykę substancji i co Ci się może stać, jeśli Twój organizm źle zareaguje z lekiem. Czytasz ją, prawda?

No, także z reguły to nie substancja jest zła, tylko ludzie, którzy kupili jakieś gówno, nie sprawdzili co to właściwie jest, nie mieli pojęcia ile należy zażyć (tak jak leki – dawki określa się na podstawie masy ciała), nie mieli pojęcia o tym, że w głowie trzeba mieć poukładane, spokój ducha trzeba czuć, a nie być tykającą mieszaniną wysokich emocji, które mogą po zażyciu wybuchnąć jak bomba.

No i wszystko co robimy trzeba robić rozsądnie i z umiarem. Nawet nadmiar wody może nas zabić, a co dopiero narkotyki. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że paląc zioło codziennie przez kilka tygodni wypalasz z siebie chęć do życia, stajesz się leniwcem i na dłuższą metę działa to tak samo depresyjnie jak alkohol. Także wiecie, prawda jest taka, że bawić to się trzeba umić.

Osobiście uważam, że demonizuje się substancje psychoaktywne właśnie przez głupich ludzi, którzy zamiast się douczyć, dowiedzieć, powymieniać opinie z kimś doświadczonym, to jedzą jakieś dziwactwa jak ziemniaki i dziwią się, że widzieli jakieś straszne rzeczy. Bo są straszni w środku – ale o działaniu psychodelików już w innym odcinku.

Ciekawostka

Wiele z substancji zakazanych w Polsce od tysiącleci stosuje się w plemiennych rytuałach, duchowych i religijnych obrzędach, a wiedza na ich temat jest przekazywana ustnie kolejnym pokoleniom. Naprawdę nie zastanawiało Was nigdy dlaczego wieszamy muchomory na choinkach? Co to może symbolizować? Ano właśnie, nasi starzy, dobrzy pradziadowie Słowianie też słyszeli o mocy magicznych grzybów. Tych które zbierali jesienią, suszyli i którymi świętowali w noc przesilenia zimowego.

PS

Do napisania tego artykułu zmotywował mnie film Mestosława. Jest to przesympatyczny gość, związany z Fundacją Polska Sieć Polityki Narkotykowej, gdzie zajmuje się promocją, strategią oraz współorganizacją projektów dotyczących psychodelików, redukcji szkód oraz profilaktyki; współzałożyciel oraz członek zarządu Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego; członek Społecznej Inicjatywy Narkopolityki oraz współpracownik Wolnych Konopi. Mestosław robi to, na co ja nigdy nie miałam dość odwagi i spokoju ducha – edukuje Polaków w temacie narkotyków. Wyręcza państwo i bierze sobie na barki szerzenie rzetelnej, przystępnej wiedzy na temat substancji nielegalnych. Totalnie utożsamiam się z jego otwartą postawą, gotowością na kompromisy i akceptacją, że nie zawsze, nie wszyscy będą popierać nasze stanowisko, ale można rozmawiać, wzajemnie się uczyć i być po prostu fajnym człowiekiem, ok ze sobą i ze światem. Na jego kanale znajdziecie wiele świetnych filmów w tematyce substancji psychoaktywnych, ja jestem wielkim fanem i polecam! 

(Polecam Wam też inne kanały o konopiach czy psychodelikach, bo naprawdę ludzie odczarowują ten straszny strach narkotykowy. Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, wymienić doświadczeniami albo po prostu porozmawiać, to ja bardzo chętnie! Jak zawsze zapraszam. Moje ulubione kanały: Agata Mówi !, Czas Na Kwas)

Jednak mnie dzisiaj poruszył film Mestosława o jego spotkaniu sejmowym w sprawie marihuany. Polecam!

Słuchajcie, no ja widzę trochę taki przełomowy moment dla polskiego społeczeństwa. Nie przestraszcie się wielkich słów, to tylko moja ekscytacja tym, że normalni, dojrzali, rozsądni ludzie, na poważnych stanowiskach są w stanie usiąść razem i gotowi do dyskusji chętnie popracują nad kompromisem obecnej sytuacji. Sytuacji, w której część naszej społeczności pali trawę i chciałaby nie łamać tym prawa i część społeczności, która nie chce mieć z tym nic wspólnego. 

Dlaczego to takie ekscytujące?

Bo nieustannie pracuję nad sobą, nad swoimi emocjami i świadomością swoich możliwości, swojego planu na życie i nie wiem czy bez marihuany byłabym tu, gdzie jestem teraz. (Serio, ogrom rzeczy poukładałam sobie w głowie, kiedy połączyłam medytację z marihuaną.) A jestem teraz tym, kim zawsze chciałam być – jestem spełniona prywatnie i zawodowo, nauczyłam się zauważać i doceniać fajne momenty życia, które pozwalają mi być spokojnym, szczęśliwym człowiekiem. Poprawiłam swoje relacje z ludźmi, bo zaczęłam być z nimi szczera, dzięki temu, że nauczyłam się być szczera sama ze sobą. I z czystym sumieniem patrzę w lustro i widzę fajną, dojrzałą, mądrą życiowo, emocjonalnie i duchowo osobę, która nie robi nikomu krzywdy paląc marihuanę. Robię to świadomie, nikogo nigdy nie namawiałam do spróbowania, robię to tylko i wyłącznie dla siebie. I totalnie nie rozumiem jakim prawem ktoś nagle może mnie zawinąć za to do więzienia. A powołanie Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji Marihuany pozwala mi mieć nadzieję na przywrócenie mi mojej wolności wyboru. I pomimo że, ww. Zespół składa się raptem z kilkunastu posłów Lewicy, to wierzę, że to początek oficjalnej publicznej dyskusji i wiejący wiatr zmian. Cieszę się, że są ludzie, którzy myślą podobnie do mnie, którym nie chodzi o Bóg wie jakie prawo i Bóg wie jakie możliwości. Wystarczy mi możliwość, że razem z moimi aloesami, postawię na parapecie małe drzewko konopii, o które sama chętnie sobie zadbam. I jeśli zrobię to dobrze, to będę mogła skonsumować to, co stworzyłam własnymi rękami, z komfortem w głowie, że nic mi nie grozi za siedzenie na balkonie i palenie śmiesznych papierosków przy zachodzie słońca. 

Dlaczego warto rozmawiać?

Bo w temacie marihuany i jej legalizacji jest wiele możliwości, można wypracować takie rozwiązanie, które będzie satysfakcjonować zarówno tych co palą, jak i tych, którzy nie chcą mieć z konopiami nic wspólnego. Można podnosić wielkie dyskusje o profitach z handlu, uprawy, o podatkach i o gospodarce w ogóle, ale na takim etapie (czyli żadnym, bądźmy szczerzy) nie chodzi o nic innego jak oficjalne przyzwolenie na hodowanie sobie krzaczka w domu na własny użytek i gwarancji, że nikt mnie nie ukarze za posiadanie kilkunastu gram suszu. Temat jest otwarty, a ludzie serio nie potrzebują jakiejś ogromnej skali możliwości, także nawet najmniejsze rozwiązanie, które zapewni mi bezpieczeństwo i wolność świadomego, racjonalnego wyboru konsumenckiego, zupełnie mnie usatysfakcjonuje. Chodzi tu o jeden, mały punkcik, który do 2001 roku istniał w ustawie i był prawomocny. Jak dowiecie się z filmu Mestosława chodzi o prosty zapis „Nie podlega karze osoba posiadająca poniżej [iluśtam] gram” oraz zniesienie kary za uprawę do trzech roślin na własny użytek. I to są totalnie rozwiązania, które mnie zupełnie satysfakcjonują. Nie potrzebuję mieć zielska na paragon i kupować sobie jointów w każdym nocnym, jak wódeczki. Jestem w stanie włożyć swój czas i pracę w to, żeby móc się później rozsiąść na fotelu i posmakować swojego dzieła. I dziękuję bardzo za tę możliwość. A wtedy też wiem co palę, bo tak, w kwestii palenia marihuany też można być eko 🙂

Możliwości jest wiele, ale to temat szumny i trudny, dlatego spokojnie, ze zrozumieniem trzeba zacząć się wymieniać doświadczeniami i wiedzą. Zacząć świecić przykładem, że „Hej, zobaczcie! Jestem normalna, mam fajne życie i palę marihuanę. Wy pijecie wódkę, a ja palę marihuanę! Nikomu nie robię krzywdy, tak samo jak Wy nie robicie krzywdy po alko. Co więcej, Wy następnego dnia macie kaca, a ja robię Wam śniadanie, bo nie mam kaca.” 😉 
Powoli, spokojnie, ale wspierajmy słuszne cele. Nie bójmy się mieć swojego zdania, mówić, że coś jest w porządku, jeśli jest w porządku. Wierzę, że jesteśmy ludzi open-minded, że zdajemy sobie sprawę z tego, że to, że sąsiad pali trawę, wcale nie znaczy, że my też musimy ją palić, ale nie oznacza to też, że musimy mu wchodzić z butami do domu i besztać go za to, że to robi.

Do następnego, pamiętaj dać serduszko przy poście, pa!

Basia Romanowska

Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!

Wesprzyj to co robię i dołącz do grupy mikrozachwytowiczów. Ciesz się żyćkiem <3

Śledź sociale Mikrozachwytów, dziel się swoimi mikrozachwytami i oznaczaj @basiaromanowska (IG) lub @ilovemikrozachwyt (FB). Uśmiechnijmy się do siebie.
Daj się poznać ♥