Pozytywne myślenie – gdzie zacząć i dlaczego warto

Zwykle ludzie mają mnie za zwariowaną, ale sympatyczną. Chcą spędzać ze mną czas, lubią ze mną pracować, rozmawiać i zwykle chętnie pakują się w moje szalone pomysły. Należę do takiego specyficznego grona osób, które nie narzekają na brak znajomych, pomimo że świetnie bawię się w swoim własnym towarzystwie. Często natłok różnych wydarzeń, zaproszeń i licznych spotkań towarzystich po prostu mnie przytłacza, a wtedy w mojej głowie pojawia się myśl, że ludzie lubią mnie bardziej, niż ja ich. Ale dowiedziałam się, że to ostatnie jest akurat bardzo charakterystyczne dla osób wysoko wrażliwych i trochę mniej mi wstyd, że nie jestem osobą wszech-lubiąca. Ale nie o tym chciałam…

Wchodzę ja i nagle zaczyna się impreza. Czasem czuję się trochę jak animator życia – pojawiam się, a ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, żartować, coś się zaczyna dziać, nagle wszyscy się uaktywniają. A pod koniec wieczoru, kiedy już wszyscy lubią wszystkich, zawsze znajdzie się ktoś kto pyta mnie jak ja to robię. Co robię? – odpowiadam zawsze szczerze zaintrygowana, bo nie jestem pewna czy chodzi o mój styl bycia czy właśnie coś odpierniczyłam i trzeba kogoś przepraszać. Pytają głownie kobiety, są jakby odważniejsze. Mężczyźni nadal są w procesie przekonywania się o skuteczności rozmowy z innymi, jako metody zaspokajania ciekawości i poszerzania wiedzy, ale też czasem się zdarzy. I wtedy słucham, że wnoszę radość i uśmiech, że rozmawialiśmy o jakiś ciekawych rzeczach, że robiliśmy coś ciekawego, że jestem taka fajna, tak fajnie spędza się ze mną czas i rzadko zdarza się taka fajna atmosfera.  Zawsze na końcu tej wyliczanki okazuje się, że ludzie potrzebują jakiejś wskazówki, złotej rady na to jak być szczęśliwym w swoim życiu i po prostu chcieć żyć.

Proszę bardzo, śpieszę z odpowiedzią!

Wy widzicie mnie zwykle w sytuacjach super dla mnie komfortowych – jestem poza pracą, nie mam żadnych obowiązków na głowie, nasze spotkanie ma być relaksujące, a czas spędzony razem ma być przyjemnością. Dlatego tak, oczywiście, że jestem radosna, uśmiechnięta, mówię same pozytywne rzeczy i podtrzymuję fajną atmosferę, bo po to się tu spotkaliśmy! I to jest pierwsza, ważna rzecz, którą warto podkreślić. W trybie relaksu mam włączony relaks. Za wszelką cenę. I nikt, ani nic mi tego trybu nie wyłączy do końca mojego wolnego czasu. Więc Wasz obraz sytuacji jest odrobinę zakrzywiony, bo widzicie tylko wycinek mnie kiedy wykonałam dużo różnych czynności, aby móc być tu teraz w trybie relaks i móc go spokojnie włączyć i się nim cieszyć.

I skoro już mowa o wielu różnych czynnościach… To nie jest tak, że codziennie budzę się z uśmiechem na ustach, wstaję rano i mówię do lustra Cześć ślicznotko, przed Tobą kolejny piękny dzień podbijania świata! Czasem mi się zdarza – fakt 😉 Ale na szczęście moje życie wygląda tak jak życie wszystkich ludzi na świecie – dzieli się na momenty ekstremalnie świetne, w porządku, nijakie, słabe i totalnie najgorsze. Nienawidzę włączać budzika i wstawać, kiedy nie chcę wstawać, dlatego możecie sobie wyobrazić moje emocje w takie poranki. No więc, jest cała gama emocji, które czujemy, więc gdybym przez całe życie szła jedynie wiecznie uśmiechnięta i zadowolona, to byłoby po prostu nudno. Tak samo działoby się gdybym była wiecznie smutna, rozżalona i nieszczęśliwa. Kiedy nie ma zmian – jest nudno. A ja nie lubię nudy, dlatego wymyślam sobie w życiu różne questy i challenge. I to jest druga ważna rzecz, którą warto podkreślić – podjęłam decyzję. Tak po prostu, najnormalniej w świecie zdecydowałam, że w moim życiu będzie się działo, bo chcę żeby się działo. I będę prowokować najróżniejsze sytuacje, w najróżniejszy sposób tylko po to, żeby nie umrzeć z nudów.

I w związku z tym – teraz kluczowa część tej historii o byciu pozytywnym myśleniu – zdecydowałam również, jakie rzeczy i sytuacje chcę prowokować i co mają one wnosić do mojego życia. Otóż ja podejmuję się czegokolwiek tylko dlatego, że ma mi to sprawić przyjemność, podnieść moje samopoczucie, pogodę ducha, (mikro)zachwyt, fantastyczne wspomnienie. To jest jedyny warunek. I w tym jest haczyk! Bo prawda jest taka, że najczęściej w trakcie trwania jakiegoś wydarzenia, kiedy właśnie jesteś w epicentrum jakiś wydarzeń, to jest najgorzej na świecie. Czujesz się jakbyś stał po pas jeziorze ciepłej kupy i musisz znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Niestety. Dobrze wiem, że nie brzmi to apetycznie, ale tego typu emocje spotykały mnie w trakcie moich podróży, przygód z blogiem, super stresujących rozmów z serii Mikrozachwyt Live, wyprawy na Ekspedycji Express, rozterek związanych testami, czy teraz, w procesie przeprowadzki i tworzenia planu działań na kolejny rok Mikrozachwytów. Te wszystkie piękne, pozytywne emocje, satysfakcja, pewność siebie i radość z życia przychodzą do Ciebie dopiero wtedy jak już wyjdziesz zwycięsko z tej kupy, weźmiesz gorącą kąpiel, wyśpisz się i pijesz ciepłe kakao pod kocykiem. Dopiero wtedy zbijasz sobie piątkę i czujesz, że świat stoi przed Tobą otworem. Także dodatkowo musiałam postanowić, że będę zajebiście pokorna i cierpliwa we wszystkim co robię, a wszystko co zacznę, doprowadzę do końca.

No i właśnie – widujemy się w tych przyjemnych okolicznościach, a rzadko ktoś widzi mnie w procesie przygotowywania do jakiegoś projektu. Kiedy jestem kłębkiem nerwów, kiedy chciałabym żeby wyszło jak najlepiej, ale w sumie to nie mam pojęcia, co robię, kiedy po raz dziesiąty staram się coś zrobić, a i tak nie wychodzi. Kiedy w połowie brakuje mi sił, dopada frustracja, płaczę z bezsilności i chcę się poddać. Kiedy widzę, że efekt nie jest dość dobry, ale nie mam planu B, nie umiem inaczej. Kiedy toczę najtrudniejsze walki, sama ze sobą, żeby pomimo wszystkich złych okoliczności nie porzucać swoich marzeń. Od tej strony znają mnie tylko pojedyncze osoby, bo to jest coś co przeżywa każdy, kto cokolwiek próbował zrobić swoimi rękami. Oczywiście, że mam takie momenty. Tylko że wszystkie one są wynikiem mojej własnej decyzji i konsekwencją moich własnych działań. Wpakowałam się w to na własne życzenie i jeszcze obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby dopiąć tę sprawę do końca, więc nie mogę się już wycofać. 

Z czasem, kiedy tych momentów zaczynasz przeżywać więcej i zaczynasz zauważać pewien schemat. Zaczynasz szukać rozwiązać na zminimalizowanie tych negatywnych odczuć i przekierowanie swojej uwagi. Z czasem okazuje się, że to jest super proste, wystarczy tylko trochę poczytać, posłuchać, rozejrzeć się i wcielić w życie nowe mikro-nawyki. Takim nawykiem jest krótka codzienna medytacja na przykład. 2 małe treningi tygodniowo, choćby rozciąganie czy joga dla seniorów. To może wyjście na spacer, na masaż, wypróbowanie ścianki wspinaczkowej, komory floatingowej, tramplin. Cokolwiek co pozwoli Ci przełamać rutynę i pobyć trochę samemu ze sobą, usłyszenie swojego wewnętrznego głosu i porozmawianie z tymi wszystkimi myślami, które zagłuszasz wieczną muzyką, brzęczącym w tle telewizorem czy głośnymi, rozpaplanymi ludźmi, którymi się otaczasz. Zaczniesz obserwować swój umysł, jak reaguje na różne bodźce, jak to kontrolować i panować nad koncentracją, uwagą. Ale to wszystko przyjdzie z czasem, w pewnym momencie poczujesz potrzebę  zrobienia czegoś takiego, zintegrowania ciała z duszą, synchronizacji, jak zwał tak zwał. Na razie skup się na podjęciu swojej własnej decyzji.

I tak oto rodzi się prosty przepis na bycie pozytywnym: weź się za robotę. Im więcej rzeczy zaplanujesz, tym więcej rzeczy zrobisz. Im więcej zrobisz własnymi rękami, tym więcej problemów rozwiążesz. Im więcej przeciwności pokonasz, tym bardziej będziesz się szanował, doceniał swoją niezłomność i cierpliwość. A im bardziej będziesz się szanował i doceniał, tym bardziej będziesz szanował i doceniał świat wokół siebie. Przestaniesz zwracać uwagę na pierdoły, które nie mają żadnego wpływu na Twoje życie, przestanie Cię bawić sprawianie przykrości sobie lub innym, przestaniesz skupiać się na rzeczach, które nie czynią Cię lepszym i mądrzejszym człowiekiem. Zaczniesz myśleć o tym, jak o siebie zadbać, zredukować stres i eliminować niekorzystne czynniki, aby mieć siłę na jeszcze więcej przygód i wyzwań. Jest tyle zajebistych rzeczy do zrobienia w tym życiu! 

Buziaki,
B.

 

PS
Daj mi znać co myślisz i czujesz po tym artykule, czy to co mówię rezonuje z Tobą jakkolwiek – pod postem na IG lub Facebooku. Chociaż byłoby jeszcze lepiej gdybyś podesłał(a) ten post swojemu dobremu ziomeczkowi, żeby dobra energia poszła w świat i się mnożyła. Dzięki! <3

 

Thumbnail photo: Anna Schvets on Pexels.com

Basia Romanowska

Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!

Wesprzyj to co robię i dołącz do grupy mikrozachwytowiczów. Ciesz się żyćkiem <3

Śledź sociale Mikrozachwytów, dziel się swoimi mikrozachwytami i oznaczaj @basiaromanowska (IG) lub @ilovemikrozachwyt (FB). Uśmiechnijmy się do siebie.
Daj się poznać ♥