Wyznaję taką teorię, pewnie ściągniętą od jakiś mądrych ludzi z podcastów o rozwoju, że żeby mieć motywację do robienia różnych rzeczy to trzeba mieć cel. I od pewnego czasu jestem na etapie szukania tego celu dla siebie. Zastanawiam się do czego chcę dążyć. To w związku z tym mogliście w ubiegły weekend podglądać na storkach na Insta mój idealny dzień. I choć to nie jest jeszcze moje ostatnie słowo to dziś o pierwszych wnioskach z wyprawy do głębi siebie.
Samopoczucie nie zależy od tego na jakim jesteś stanowisku, jak zarabiasz pieniądze, ile tych pieniędzy zarabiasz, gdzie mieszkasz, jak wygląda Twój dom, jak liczna jest Twoja rodzina. Samopoczucie zależy od tego jak chcesz, żeby to wyglądało. Myślałeś kiedyś nad tym? Gdybyś mógł wybrać – to na jakim pracowałbyś stanowisku, jakie miałbyś obowiązki, ile chciałbyś zarabiać? Jak wygląda Twój dom kiedy marzysz, że zmieniłbyś obecny, jakie ma wyposażenie w sypialni, salonie, kuchni i biurze, gdybyś mógł wszystko sobie wybrać nie patrząc na koszty? Jak wyglądałby Twój dzień, gdybyś miał wszystko czego potrzebujesz do życia w komforcie?
Rytuały, które rozwinęły moją samoświadomość
W moim wypadku okazało się, że dzień wolny nadal pozostaje dniem wolnym i dla mnie oznacza to dbanie wyłącznie o siebie i spędzanie czasu wyłącznie ze sobą. Z nikim innym. To jest podstawa, która pozwoliła mi zbudować małe rytuały, które robię sobie w ciągu tygodnia, aby utrzymać dobre samopoczucie (albo je podnieść, kiedy czuję, że zaczynam się tracić).
1. Pobądź ze sobą i porozmawiaj z samym(ą) sobą.
Kubek ciepłej herbatki (*ciepłego kakao, mleka lub kawy, cokolwiek ciepłego) i siadam wygodnie na kanapie otulona kocem. Ciepło relaksuje napięcia i daje ukojenie ciału. Patrzę przez okno jak świat się rusza i oddycham.
Zastanawiam się czy dobrze mi tu gdzie jestem, czy żyję życiem jakim chciałam żyć jako mała, 5-letnia Basia i czy ta mała Basia polubiłaby moje obecne życie? Łyk herbaty.
Czego potrzebuję, żeby żyło mi się jeszcze lżej i przyjemniej? Jakich ludzi chciałabym znać, z kim jadać obiady, do kogo jeździć w odwiedziny i z kim pijać kawę… Łyk herbaty. I jeszcze jeden.
I tak krążę sobie myślami wokół swojego małego świata i układam sobie w głowie różne puzzle. I staram się być przy tym szczera, iść tylko za tym co czuje moje serce, nie za tym co podpowiada głowa. Dlatego często odnoszę się do małej Basi, bo byłam wtedy najlepszą wersją siebie, najmocniej wierzyłam w magię wszechświata, marzenia były nieskończone, a nadęci dorośli opowiadali jakieś dyrdymały, którymi zupełnie się nie przejmowałam. Staram się czuć to co wtedy, ta wolność i swoboda mi pomaga.
Po kilkunastu/kilkudziecięciu minutach okazuje się, że już nie chce mi się siedzieć, że wyjaśniłam ze sobą wszystko co miałam do wyjaśnienia.
To takie moje lekarstwo dla duszy, robię tak zawsze kiedy coś jest nie ok. Wiem, że chcę poczuć się lepiej, ale nie wiem co to jest to lepiej. I to jest zupełnie normalne i w porządku – nie wiedzieć. To etap uważności na siebie, na swoje uczucia i emocje. Jestem ok z tym, że tak mam. Mogę chcieć się zatrzymać i mogę potrzebować czasu dla siebie. Akceptuję to i się zatrzymuję. A na ratunek przychodzi ciepła herbatka i kocyk…
Cieplej mi na samą myśl o takiej ciszy i spokoju.
2. Coś dla ciała – poruszaj się trochę.
I to jest super ciekawe, bo każdy słysząc 'aktywność fizyczna’ myśli o siłowni, bieganiu, pływaniu, studio-jodze i wszystkich wymagających rzeczach, do których nikomu nie chce się zabierać. A to właśnie chodzi o to, żeby wymyślić sobie taką aktywność, która nas zaciekawi i da nam frajdę, a nie po prostu zmęczy. Nie żyję po to, żeby się zamęczać, tylko żeby się dobrze bawić.
Mnie bardzo satysfakcjonuje sprzątanie. Nie ma to jak dobre ścieranko kurzy, mycie luster, odkurzanko i zmywanko podłogi. Do tego trochę logistyki – co gdzie poupychać, żeby to później znaleźć. A na koniec w ramach nagrody spacer z kawusią w promieniach słońca. I efekt widoczny od razu – przed i po. Mega satysfakcjonujące i dające energię w kolejnych dniach, kiedy otwierasz oczy i jest ład.
Poza tym urzekła mnie też praca z oddechem – praktyki qi gong i joga kundalini. Obie pracują z życiową energią – stoimy lub siedzimy i do tego oddychamy. Koniec aktywności. Spokojne ruchy, w swoim tempie, połączone w rytm z oddechem podnoszą tę życiową energię, tętno, rozgrzewają ciało i sprawiają, że chce się chcieć. I niby nie ma nic trudnego w oddychaniu, ale po 20 minutowej praktyce jestem zlana potem. Bardzo polecam moje ostatnie odkrycie Aga Yoga na YouTube, jestem zachwycona efektami tych praktyk.
Do tego medytuję, na YouTube znajdziesz masę medytacji prowadzonych – rób codziennie inną i sprawdzaj jak się z nią czujesz. W końcu trafisz na tę, która będzie idealna dla Ciebie. Ja tak mam z tą jogą – praktykuję od kilku lat, a dopiero teraz trafiłam na Aga Yoga i robię ją niemal codziennie, bo to coś co robię z mega przyjemnością.
Mój patent na regularność: w każdy wtorek rozpisuję sobie tygodniowy plan co mam zrobić w danym tygodniu. I nie ma przebacz. Umysł często mówi, że 'nie’, ale kilka razy w tygodniu znajduję godzinkę, żeby sprawić trochę przyjemności swojemu organizmowi. Widzę jak mi ciężko przed treningiem i jak w godzinę moje ciało staje się takie lekkie i mi z nim przyjemnie. Moje ciało dużo ze mną przeszło, takie aktywności to moje dziękuję za to, że jest ze mną <3
Poszperaj w internecie, poczytaj o różnych aktywnościach dla początkujących, jodze dla seniorów (też robię i też bardzo przyjemna!), pracy z oddechem, medytacji – próbuj wszystkiego po kolei, codziennie czegoś innego. Może trafisz na coś, z czym będziesz chciał(a) zostać na dłużej niż chwilę. A jeśli nie – to może tak szybko Ci się nie znudzi jak będziesz sobie zmieniać treningi 😉
3. Zrób coś co od dawna chcesz zrobić, ale ciągle odkładasz to na później. To jest Twoje później.
Odwiedzenie miejsca, w którym jeszcze nie byłaś (takiego w okolicy! żeby pójść na nogach!), napisanie listu do siebie z przyszłości/przeszłości, malowanie kolorowanek, układanie puzzli, granie w gry na kurniku, malowanie paznokci przez pół dnia i oglądanie seriali, dzień spa z maseczkami, olejami, zapachami, peelingiem i relaksującą kąpielą albo wymierzenie zasłon do salonu czy sprzedanie kilku pierdół z szafy na Vinted. Cokolwiek co przyniesie Ci jakąś małą korzyść, jakiś fragment Twojego życia popchnie do przodu.
Takimi moimi to-dosami, które doczekały się realizacji było pójście na fizjoterapię, wychodzenie na spacery w przerwie od pracy i kupno biletów do Zakopanego, w którym byłam po raz pierwszy w dorosłym życiu i było najpiękniej! <3 Teraz przede mną komora floatingowa, bilety na letni festiwal dobrej energii i kolejny kurs testerski. Omnomnom can’t wait.
Rutyna jest dobra, kiedy daje przyjemność
Okazuje się, że nasze ciało i umysł potrzebują cały czas tego samego – bodźców, wykonywania pewnej pracy. A najłatwiej jest wykonywać taką pracę, którą znamy, wprawiliśmy się w niej i którą wykonuje się nam łatwo. I to jest pułapka, którą sami na siebie zastawiamy, bo granica jest cienka. Nie orientujemy się, że kiedy coś co miało był łatwe staje się cholernie ciężkie, a my cholernie nieszczęśliwi. Nie rób sobie tego. Przełamuj swoją rutynę, zmieniaj sposób w jaki działasz i w jaki pracujesz, co myślisz, jak myślisz i dlaczego tak myślisz. Wystawiaj się na próbę, wychodź ze schematu. Twoje ciało i umysł są stworzone do potężnych rzeczy. Sprawdzaj się i dawaj sobie przyjemność z satysfakcji, że zdobyłeś się na coś tak szalonego jak wybranie się na całodniową wycieczkę w nieznane!
To moja obecna rutyna – czas na bycie w swoim towarzystwie (czyli najlepszym jakie istnieje, no nie?), aktywność dla ciała i zamknięcie czegoś coś co odsuwam w czasie. I nie ma szans, żeby taki schemat mi się znudził, bo to są rytuały, które sama wybrałam dla zdrowia swojej psychiki, ciała i jakości życia. Zbudowałam je tak, aby możliwości ich realizacji było nieskończenie wiele. I to się u mnie sprawdza. Od kilku lat działam w takim schemacie, porzucam go po jakimś czasie, czuję się fatalnie ze sobą, w swoim ciele i życiu, po czym znowu wracam do praktyki tych nawyków i znowu przypominam sobie, dlaczego warto to to robić i bez sensu, że przestałam. Dobrze z takim trybem życia, z krótkoterminowym planem na tu i teraz.
Tu i teraz
Dzięki trzymaniu się tych mikronawyków jestem spokojniejsza. Lepiej sypiam, jestem lepiej zorganizowana, bardziej pomysłowa, więcej mi się chce i łatwiej mi się skoncentrować. Lepiej mi się żyje, kiedy zaspokajam różne potrzeby swojego ciała i umysłu. I kiedy przełamuję swoje lenistwo. To jest taki okres, kiedy daję sobie czas i przestrzeń, żeby przyszły nowe, wspaniałe możliwości, refleksje i pomysły. Bardziej doceniam chwile, wyłapuję więcej mikrozachwytów i cieszy mnie moje życie. Czerpię satysfakcję z bycia w tym miejscu w tej chwili. Czuję wdzięczność. A to takie piękne uczucie.
I tyle właśnie odkryłam. Że dobrze jest zwolnić, stworzyć sobie plan i nie tylko marzyć o wielkich rzeczach, ale też doceniać to, co już mam, korzystać w komfortu, który już wypracowałam. To jest mój przepis na dalszy rozwój. Nie jest uniwersalny dla wszystkich. Znajdź swój, poeksperymentuj, porozkminiaj trochę i posprawdzaj co czujesz w środku.
Ciekawa jestem jakby na Was zadziałały moje rytuały szczęścia.
Daj znać jakie masz swoje rytuały. Jakie robisz szalone rzeczy, żeby przełamać swoją rytunę? Co ciągle odkładasz na później?
Dzięki, że jesteś, buźki! <3
Serduszko mi się raduje jak wysyłacie mi DMki i reakcje na to co publikuję. Nie przestawajcie, dobra? Lajkujcie Insta, Fanpage i nie wbijajcie na YT, bo jestem w trakcie zmian wszystkiego i i tak będziecie musieli subskrybować jeszcze raz.
* Featured photo by Alisa Anton
Basia Romanowska
Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!