W kontekście mojej ostatniej rozmowy z Moniką Torkowską – tam rozmawiałyśmy trochę o produktywności, trochę o planowaniu, znajdowaniu pomysłu na siebie i dążeniu do spełniania marzeń. Opowiadałam trochę o tym jak być tak po prostu szczęśliwym. Natomiast to nie jest tak, że siadasz, mówisz sobie „od teraz jestem lepszą wersją siebie” i nią jesteś. Chciałabym! To wymaga poszerzenia horyzontów, zrozumienia siebie, nazwania swoich potrzeb i po prostu bycia ok. Przede wszystkim ze sobą.
I w tym całym natłoku informacji, kolorowych social mediów i masy motywujących haseł nasuwa się jedno, bardzo ważne pytanie:
Od czego zacząć?
Od pracy ze sobą. Pracy ze swoją głową. Pobądź ze sobą i poznaj się trochę. Tak na dobry początek.
Przekonaj się nad czym właściwie chcesz pracować i w jakim kierunku chcesz się rozwijać.
Kiedy czujesz potrzebę zrobienia czegoś, kiedy chcesz coś zmienić, kiedy chcesz spełnić jakieś swoje marzenie albo czujesz, że zwyczajnie coś nie gra, jest ci źle i nie chcesz się tak czuć – najpierw musisz zrobić przestrzeń w swojej głowie, żeby to nowe uczucie, ten spokój miał miejsce, żeby się pojawić. Wszystko potrzebuje miejsca. No tak, brzmię jak coach za 5 złotych, sorry, za chwilę skończę. Niemniej naprawdę tak to działa – żeby cokolwiek mogło się wydarzyć w Tobie czy w Twoim życiu, musisz stworzyć temu przestrzeń. Zwolnić trochę pamięci na twardym dysku. Od tego się zaczyna cykl życia – od wiosennych porządków i przygotowań.
A jak się taką przestrzeń tworzy? Otóż recepta jest prosta – najpierw odbodźcuj się i zauważ, że masz moc panowania nad swoją uwagą, a później ucz się ją skupiać na tym, na czym chcesz ją skupiać. Ale praca z uwagą to już trochę wyższy level, na razie skupmy się na „odbodźcowywaniu”.
Przestań non-stop zarzucać się masą bodźców z zewnątrz – ciągle słuchać muzyki, telewizora jęczącego w tle, nie czytaj codziennie setek fascynujących wiadomości w necie i wyłącz radio. My, ludzie, mamy taką potrzebę bycia w społeczeństwie, poczucia bezpieczeństwa wynikającego z bycia wśród ludzi. I zamiast naprawdę ją realizować, budować szczere, ważne relacje z prawdziwymi ludźmi, stworzyć grupę fajnych znajomych, z którymi wzajemnie będziemy czynić się lepszymi, razem lub wzajemnie poszerzać swoje horyzonty, z którymi możemy uczyć się współistnienia, dzielić pasję i wymieniać poglądami, to pozwalamy zalewać się stekiem zupełnie nieistotnych bzdur i randomowych obrazów, które ktoś bezmyślnie puszcza w TV i radio, a my to chłoniemy jak bezmózgie gąbki. Ani to sztuka, ani rozrywka. Przejmujemy się rzeczami, które nas zupełnie nie dotyczą i na które nie mamy najmniejszego wpływu. Działającym „w tle” telewizorem zagłuszasz swoje myśli i nie dajesz swojej głowie odpocząć. Sam siebie oszukujesz stwarzając złudzenie bycia w towarzystwie. Serio – to jest właśnie max Twoich możliwości. Właśnie na takie towarzystwo Cię stać w tym momencie – setki nic nieznaczących słów i urywki zdań wyjęte z kontekstu od nieznanych gadających głów z telewizora. Co jest w Tobie, że takie badziewie stawiasz ponad swoje własne, wyśmienite towarzystwo?
Co tak uparcie w sobie zagłuszasz?
Na początku cisza jest trudna. W głowie zaczynasz prowadzić rozmowy sam ze sobą i analizować sytuacje z ubiegłego dnia, tygodnia czy roku. I męczy Cię to, bo budzi różne emocje. No oczywiście, że łatwiej jest udawać, że jest się workiem z ziemniakami, bo nazywanie tego co się czuje, wyłapanie sytuacji, w której określone uczucia się pojawiają i zrozumienie mechanizmów, które powodują, że czujemy tak a nie inaczej, jest bardzo trudne.
Ale już po paru chwilach zauważasz, że nie niemożliwe. Jesteś w stanie zrozumieć, dlaczego coś Cię wyprowadziło z równowagi, wzruszyło, zirytowało, zaskoczyło. Co do tego doprowadziło i może nawet dlaczego nauczyłeś się tak na to reagować.
Z czasem zauważasz, że tych myśli jest bardzo dużo i zwyczajnie nie chce Ci się ich wszystkich wyłapywać i analizować. Orientujesz się, że umiesz włączyć pauzę. Olewasz je wszystkie, i to na pełnej świadomce. Odpuszczasz sobie.
I właśnie to jest moment, w którym zaczynasz kierować całą swoją uwagę na to, co aktualnie robisz. Zaczynasz dostrzegać kolory przedmiotów, myśleć o fakturze dotykanych rzeczy, o tym jak się je robi i łapiesz się na tym, że nigdy wcześniej tego nie zauważałeś. To po prostu było, robiłeś coś na autopilocie i nie myślałeś o tym. A teraz to ma sens i znaczenie, ktoś włożył jakaś energię w to, żebyś mógł to trzymać w swoich rękach. A dzięki temu łatwiej Ci robić to co robisz, bo jak byś sobie poradził bez tego elementu? Skupiasz swoją uwagę. Trochę to odkrywcze.
Wyzwanie:
W ciągu 5 kolejnych dni, od tej chwili kiedy to czytasz, znajdź 10-15-30 minut (ile dasz radę), żeby zrobić coś bez żadnych dodatkowych dźwięków. Bez muzyki, telewizora, nie rozmawiając ze swoimi domownikami. Powycieraj kurze na chacie, wyczyść toaletę, wyjdź na spacer czy rower, zrób śniadanie/obiad/kolację, cokolwiek, ale znajdź trochę czasu codziennie, żeby słuchać tylko tego, co chodzi Ci po głowie. I będzie rozpraszało Cię dużo dzięków i myśli. Nie odpuszczaj za pierwszym-drugim-trzecim razem, nie daj się rozproszyć i wróć do ciszy. Pozwól sobie pobyć w swoim własnym towarzystwie. W końcu to najlepsze towarzystwo jakie można mieć, no nie? 😉
Lub się.
Kto ma Cię lubić, jeśli Ty sam siebie nie lubisz? I kto ma Cię doceniać skoro Ty sam siebie nie doceniasz?
Na samym początku powinnam podkreślić, że ten osławiony „sukces”, o który mniej lub bardziej nam chodzi, jest UCZUCIEM. Czyli czymś bardzo indywidualnym, niekategoryzowanym i to jest tylko Twoje. Ty sam tworzysz definicję sukcesu. Twojego sukcesu.
Wiadomo, sukcesem można nazwać te „wielkie” rzeczy jak przebiegnięcie maratonu czy pomyślne wykonanie przeszczepu serca, ale równie ważnymi sukcesami jest przygotowanie zdrowego obiadu czy powieszenie nowych zasłon w sypialni. Sukcesem jest wszystko, co zaczęliśmy robić, włożyliśmy w to energię i udało nam się dociągnąć to do końca. Głupie zasłony trzeba sobie wymyślić, znaleźć takie w sklepie, mieć za co je kupić i jeszcze mieć siłę je powiesić. Tyle rzeczy do ogarnięcia, pomyśl tylko!
Powtórz to jeszcze w swojej głowie: sukcesem jest wszystko co zacząłem robić i zrobiłem to do końca.
A teraz pomyśl ile jest takich rzeczy?
Urodziłeś się goły i wesoły, matka musiała ogarniać za Ciebie nawet toaletę, bo nie byłeś w stanie nic. Nauczyłeś się zupełnie podstawowych rzeczy, jak to korzystanie z toalety na przykład, nauczyłeś się chodzić, biegać i włazić tam, gdzie rodzice mówili „nie właź”, bo musiałeś po swojemu, empirycznie przekonać się, czy na pewno nie dasz rady tam wejść. Nie dałeś wmówić sobie strachu i doświadczalnie sprawdzałeś czy podejmujesz właściwe decyzje. Nauczyłeś się samodyscypliny, dzięki czemu skończyłeś X szkół i dzień w dzień ciężko pracowałeś na swoją pozycję zawodową, żeby żyć na poziomie na jakim chcesz żyć. Masz kilka gadżetów, bez których da się właściwie przeżyć, ale ułatwiłeś/umiliłeś sobie życie – bo na to zasługujesz i stać Cię na to, żeby żyć na poziomie. Masz dach nad głową, internet i smartfona w kieszeni. Dbasz o siebie, pielęgnujesz swoją skórę i ciało, ubierasz się schludnie. I ciągle Ci mało! Chcesz mieć komfort, nie zrezygnowałeś jeszcze ze swoich marzeń i chcesz więcej. Jesteś super!
Co jakiś czas stań przed lustrem i powymieniaj po parę rzeczy, które w sobie lubisz.
Popatrz na swoje ciało i zobacz, jak bardzo jest ok – znajdź to, co Ci się w nim podoba, 3 najfajniejsze rzeczy i 3 takie po prostu ok. Pomyśl o tym, czego dokonało w tym całym życiu, jaki ogromny wysiłek znosi codziennie od momentu podniesienia się z łóżka – i pa jak dobrze się trzyma! Spójrz na siebie przychylnie.
Spójrz sobie w oczy i pomyśl jak wiele osiągnęłaś. Ile było momentów, w których mogłaś położyć się krzyżem, zupełnie się poddać i już nigdy się nie podnieść, a jednak jesteś tutaj i nic Cię nie złamało. Nazwij kilka konkretnych sytuacji, które były mega trudne, a które przekułaś w swoją lekcję życia. Poklep się po pleckach za dobrze wykonaną robotę.
Nie chodzi o to, żeby być idealnym, żeby nigdy się nie mylić, wszystko wiedzieć, mieć idealną sylwetkę i same zdrowe nawyki. Chodzi o to, żeby być szczerym, prawdziwym i szczęśliwym. Ty już jesteś. Już dawno osiągnęłaś/ osiągnąłeś sukces. Tu, w tych okolicznościach – rozejrzyj się, to jest Twoje szczęście. Że możesz tu być i to widzieć. Masz ręce, nogi, głowę na karku, siły do pracy i morze możliwości. To jest Twój sukces. Podziękuj sobie.
Nikt Ci niczego nie podał na tacy, nikt się za Ciebie nie nauczył, Ty to wszystko wypracowałeś, swoim ciałem i umysłem. Codziennie to sobie przypominaj. Bądź sobie wdzięczna za tę ciężką pracę.
I teraz, kiedy już wiesz, że jesteś spoko, wszystko u Ciebie w porządku i jesteś człowiekiem sukcesu możesz spokojnie spocząć na laurach i enjoy’ować ten moment w spokoju 🙂
A możesz też podjąć moje wyzwanie i sprawdzić czy nie masz może chęci na jeszcze więcej sukcesów i przygód 😉
Dzięki za dzisiaj, pozdrawiam,
Coach Basia Coelho
PS
02/06/2020 przeżyłam swój ogromny mikrozachwyt tego roku – po raz pierwszy zrobiłam coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie robiłam! Jeśli ktoś przegapił, a chciałby zobaczyć moją pierwszą ROZMOWĘ NA ŻYWO to zapraszam to nadrobienia zaległości:
Basia Romanowska
Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!