Wspomnienia emigranta #3 Nieważne gdzie żyjesz. Żyj

Poprzednia część serii:

Wspomnienia emigranta #2 O tym nie uczą w szkole

chcę jeszcze dopowiedzieć, że…

        …może i five o’clock jest już tylko wspomnieniem i tradycja picia herbaty hektolitrami trochę umarła, ale nadal kiedy w biurowej kuchni dziękujesz za mleko, przyznając, że pijasz herbatę bez mleka, to na chwilę wszyscy wstrzymują oddech. Serio. Tylko dziwacy nie dodają mleka do herbaty 😉

        …w pubach i restauracjach kelnerzy zwykle nie sprzątają stolików. I to jest zupełnie normalne. Naprawdę!  Siadasz do stolika, na którym stoją butelki i kieliszki, czasem też talerze, kelner przyjmuje Twoje zamówienie, przynosi Ci je i dopóki ma gdzie je postawić, to absolutnie nie zainteresuje się zabraniem brudów. Jeśli Ci to przeszkadza, zawsze możesz rozwiązać problem odstawiając je wszystkie na bok albo uprzejmie poprosić kelnera o pomoc i wtedy nie będzie miał najmniejszego problemu, żeby sprzątać : ) I co by nie mówić, jednak podoba mi się w Polsce to, że obligatoryjnie Twoja przestrzeń do jedzenia ma być bezdyskusyjnie czysta. #hrabianka ヽ(´ー`)┌ 

       …większość muzeów i galerii w UK jest darmowa. Ta część, która nie jest, z reguły ma darmowe wejściówki w jakiś wybrany dzień tygodnia. A w BBC – brytyjskiej telewizji – nie ma reklam! (Bo przecież obywatele już płacą tę roczną opłatę telewizyjną, więc hańbą byłoby gdyby jeszcze musieli oglądać reklamy. Nad polską telewizją publiczną, jej produktami i metodami działania warto byłoby się tu pochylić i podyskutować, prawda ;))

            …brakuje koszy na śmieci! W centrum miasta bywają najczęściej, choć też nie są na każdym rogu. A poza centrum kosze są raczej tylko przy supermarketach i w środku małych sklepów. No a to wiąże się z tym, że ludzie wyrzucają śmieci pod nogi. Idziesz po tych szarych, nierównych chodnikach i jeszcze te walające się butelki, opakowania, papiery, plastiki i szkło… No taki krajobraz mówi sam za siebie. Coś poszło nie tak. Nie wiem, nie pytajcie mnie, nigdy tego nie zrozumiem, zostałam wychowana w innym świecie. Po prostu tak jest. 

      …bardzo popularne są Charity Shopy! Trochę przypominają nasze polskie lumpeksy, bo też można kupić używane rzeczy, ale ich sens jest dużo głębszy! Otóż Charity Shop podlega jakiejś konkretnej fundacji czy stowarzyszeniu (są różne i wspierają konkretną inicjatywę, np. walkę z nowotworem, osoby niewidome czy niesłyszące) i sprzedaje rzeczy, które ludzie przynoszą im w darowiznach. Książki, gry, ubrania, pierdolety do domu, wyposażenie, akcesoria, nawet meble. Wszystko, cokolwiek co jest ci zbędne – nie wyrzucasz, tylko zanosisz do najbliższego Charity. Za dziękuję. Nic innego za to nie dostajesz poza good karma. Pracownicy to wyceniają i ktoś może kupić kiedyś-Twoje rzeczy, a cały dochód z takiej sprzedaży idzie na konto fundacji, w tym też na utrzymanie takiego Charity. Piękna inicjatywa i bardzo fajne miejsca. Myślę nad stworzeniem takiej przestrzeni w Warszawie, bo ja sama wywalam nieraz całkiem spoko rzeczy, a nie mam co z nimi zrobić, żeby się ich pozbyć. To mój quest poboczny na drodze do sukcesu 😉 

Ale poza tym… 

Czy to w Polsce, czy to w Anglii – każdy musi wstawać rano i iść do pracy, każdy musi iść do sklepu i zrobić zakupy, każdy musi mieć co jeść, w co się ubrać i gdzie mieszkać. Każdy ma obowiązki i każdy ma hobby, rzeczy, które robi dla własnej satysfakcji i przyjemności. I prawda jest taka, że można znaleźć ogrom różnic i ogrom podobieństw między Polską a UK. Tak samo jak można znaleźć ogrom różnic pomiędzy Polską a Francją, UK a Portugalią i pomiędzy Chorwacją a Grecją czy Egiptem. Rozumiesz? Zawsze są plusy i minusy, a gdziekolwiek byś nie mieszkał, zawsze musisz mieć zajęcie. Zawsze i wszędzie musisz zdobyć pracę i wstawać do niej rano (lub wieczorem), zawsze musisz mieć gdzie mieszkać, zawsze musisz chodzić na zakupy, mieć znajomych, mieć hobby i zainteresowania, zawsze musisz mieć plan na życie. Zawsze musisz robić swoje i wiedzieć dokąd zmierzasz.

Pieniądze powiecie. Żyje się lepiej, bo się więcej zarabia. No jasne, kiedy przeliczasz pensję w funtach na złotówki, to mózg paruje. Tylko że tak się składa, że za życie w Anglii płacisz również w funtach. Boom! Przelicznik przestaje działać. Żyjesz na takim samym poziomie jak żyłbyś w Polsce, na Malediwach i Wyspach Zielonego Przylądka. 
Jedynym plusem, który faktycznie odczułam jest sprzyjający przelicznik walutowy w podróżach. Wydając €1 wydajesz w przybliżeniu £1 (a obecnie nawet sporo mniej), czyli rzeczy kosztują Cię dokładnie tyle ile kosztowałyby Cię lokalnie, w Anglii. Ale to też nie jest tak, że podróże kosztują Cię mniej. Po prostu Twój komfort psychiczny jest wyższy, bo wydaje Ci się, że tyle samo byś wydał idąc na imprezę na mieście. Ot, podstawy matematyki i psychologii.

To Dlaczego w Anglii żyje się lepiej?

Otóż, uwaga: w Anglii nie żyje się lepiej. Co najwyżej inaczej.

Żyjąc za granicą, gdziekolwiek byś nie był, żyjesz złudzeniem, iluzją pewnego rodzaju sukcesu. Nagle osiągnięciem staje się, że podpisałeś umowę na prąd przez telefon i wiesz, jaką będziesz mieć ofertę. Jarasz się, że pogadałeś z gościem na targu i skleiłeś, że opowiadał Ci o rodzajach kałamarnic. Że przeczytałeś swoją pierwszą książkę po angielsku i potrafisz opowiedzieć o czym czytałeś.
Sam zmieniasz oczekiwania wobec siebie. Nagle nikt nie wymaga od Ciebie więcej, niż Ty sam od siebie wymagasz. Znika cała presja rodziny, znajomych, społeczeństwa i w końcu Twoja własna. Bo tylko Ty wiesz jak się żyje w Twoim świecie, z jakimi trudnościami się borykasz i jak sobie z nimi radzisz. 

Boom! Oto cały sekret życia w Anglii, Stanach, Hawajach, Mauritiusie i Australii. Na tym polega cały mit tego wspaniałego Zachodu, który rośnie w Waszych głowach. W O L N O Ś Ć. W końcu jesteś sobie żeglarzem, sterem i okrętem. Możesz wszystko i tylko od Ciebie zależy co z tym zrobisz. 

Ja udowodniłam sobie, że potrafię się wpakować w sytuacje daleko poza moją strefą komfortu i nieustannie wychodzić z nich z podniesioną głową. Doszłam do momentu, gdzie opanowałam small-talki, oglądanie anglojęzycznych filmów bez napisów, czytanie książek, korzystanie z google.co.uk i rozumienie przepisów z tajemniczymi miarami w stylu tsp/tbs/cup/lb/oz. Nauczyłam się znajdować potrzebne informacje i rozwiązywać problemy. Dowiedziałam się, że nagle nie wiem jak poprosić ekspedientkę o mięso na rosół albo jak kupić proszek do pieczenia, bo jak to się niby nazywa po angielsku? Opanowałam uczenie się całego świata od podstaw. Ja pokonałam w tej podróży sama siebie.
Przekonałam się, że zdobycie pracy, która by mnie satysfakcjonowała wymaga 300% więcej nakładów pracy i energii, niżeli w Polsce – ponieważ mam duże braki językowe, a większość moich rodaków jest robolami w magazynach, więc zdobycie zaufania i zajmowanie stanowisk wyższego szczebla jest dużo trudniejsze i zajmuje dużo więcej czasu. Lubię duże przestrzenie i ciepłe mieszkania z balkonami, takie które ma Warszawa, Gdynia, Wrocław i Zakopane. Płacąc podatki przyczyniam się do tego, że w kraju powstają nowe drogi, unowocześnia się szpitale i wyposaża szkoły, a ja chcę żeby to w Polsce były nowocześniejsze drogi, szpitale i szkoły. To Polacy potrzebują napatrzeć się jak trzymam na ulicy swoją kobietę za rękę, żeby przestało ich to szokować i przestali się bać nieznanego. I to z Polakami w Polsce muszę rozmawiać o darmowej antykoncepcji, legalnej aborcji, marihuanie i psychodelikach (#psychodelikitonienarkotyki), bo to przed tym uciekam – problemem nietolerancji, braku wzajemnego zrozumienia, zamknięcia się w swojej grubej skorupie tej komunistycznej zaściankowości i głupiego strachu przez nieznanym. A ja dojrzałam już do tego, że przed problemami się nie ucieka, problemy się rozwiązuje

Dlatego właśnie wróciłam do Polski – żebyście stworzyć sobie takie centrum Europy, jakiego jeszcze świat nie widział! A nadchodzi czas zmian i pokolenia Milenium. Czas tolerancji, otwartych umysłów, work-life balance i dbania o świat, w którym się żyje. Możemy to rozegrać dużo bardziej efektywnie i stworzyć świat jeszcze lepszy niż ten mityczny Zachód. Zdrowszy, przyjaźniejszy, mindfulness i open-minded. Potrzeba tylko ludzi do roboty i masę dobrej energii. A ja jestem z tych, co poza gadaniem umieją robić dużo dobrej roboty i mam w cholerę energii. I wybrałam, że to wszystko wpakuję tutaj, w Polskę. Bo los tak chciał, że to tutaj się urodziłam i wychowałam. Gdybym miała Anglię czynić lepszą zakładam, że urodziłabym się w Anglii i tam przywoziła swoje wnioski z podróży.

 

Niemniej, pamiętaj – każdy może wszystko.

Tylko od Ciebie zależy kim jesteś, gdzie jesteś, co robisz, czy jesteś szczęśliwy i jak wygląda Twój świat.
Jeśli czujesz, gdzieś tam głęboko w sobie, że to jest to chciałbyś zrobić, pomieszkać trochę gdzieś z dala od Polski – zrób to. Na miesiąc, pięć lub trzydzieści pięć. Pojedź i sprawdź czego szukasz. Czego Ci brakuje. Bo może się okazać, że jedynie odwagi. Do bycia wolnym, odpowiedzialnym za siebie i swoje decyzje.
Rób swoje i ciesz się z tego. 

 

I tym wspaniałym akcentem kończę swoje emigracyjne wywody, to był ostatni post z tej serii. Bardzo dziękuję za cały odzew, który od Was dostałam, swoje wspomnienia, refleksje, uwagi i wszystkie pytania. Bardzo się jaram, że jesteście. Dzięki!

 

Niemniej uprzejmie przypominam, że jeśli lubisz to co robię to możesz mi namacalnie pomóc. Wystarczy, że polubisz mojego Facebooka i udostępnisz mój post u siebie. Tylko dzięki takim gestom poszerzę zasięgi. A to otworzy mi kolejne drzwi, które zaprowadzą mnie do kolejnej wielkiej przygody. Kto wie, może dzięki Tobie i Twoim znajomym zrobię coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie miałam okazji robić?
A przecież po to żyjemy – żeby się działo, co nie? 😉
Dzięki, że jesteś  <3

Basia Romanowska

Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!

Wesprzyj to co robię i dołącz do grupy mikrozachwytowiczów. Ciesz się żyćkiem <3

Śledź sociale Mikrozachwytów, dziel się swoimi mikrozachwytami i oznaczaj @basiaromanowska (IG) lub @ilovemikrozachwyt (FB). Uśmiechnijmy się do siebie.
Daj się poznać ♥