Jak zmienić swoje życie w 7 minut? | część 3.

Proponuję zacząć lekturę od 1. części 7 minut. Napisałam tam „to na czym się skupiasz – rośnie„. I sprawdziło się. Zdecydowałam, że znajdę pracę w IT i będę cierpliwie szukać jej tak długo, aż znajdę. Zero umiejętności, zero doświadczenia, żadnej wiedzy w temacie. A na potwierdzenie tej teorii wystarczyło 3 miesiące, o czym piszę w części 2. tej serii, którą również polecam nadrobić.

I kto by się spodziewał, że wystarczy kolejne pół roku, aby dostać pracę, o której marzyłam – dającą mi przyzwoite pieniądze i na tyle komfortu, aby realizować swoje dalsze plany i marzenia. 

Wszystko zaczęło się od 7 minut

Od otworzenia komputera, przeglądarki i wpisania ciągu znaków w wyszukiwarce.

Ta podróż była próbą udowodnienia sobie samej, że moja teoria nie jest tylko teorią. Że możesz mieć zero umiejętności i predyspozycji, ale jak bardzo chcesz, nie poddajesz się i konsekwentnie realizujesz plan to wszystko jest możliwe. Nie miałam niczego poza 100% przekonaniem, że mój plan wypali. Jeśli nie za 1, 10 czy 30 razem, to za 730 znajdę firmę, która powie „Tak. Jasne. Damy Ci pieniądze i narzędzia, a Ty spokojnie pracuj nad swoimi umiejętnościami i rób dla nas robotę.”
I uznałam, że warto wykonać te 729 nieudanych prób, bo osiągnięcie celu jest tego warte.

Pracując w game-devie zostałam Yes-manem. Robiłam dodatkowe projekty i wszystkie możliwe nadgodziny, zawsze chętna do działania. Chciałam nauczyć się jak najwięcej i zdobyć jak najszersze doświadczenie, w jak najkrótszym czasie. Do tego raz w tygodniu robiłam przegląd ogłoszeń i wysyłałam minimum jedno CV tygodniowo. Bo celem było jak najszybciej zdobyć stabilne i komfortowe zatrudnienie.
Niecałe 6 miesięcy zajęło mi wyrobienie sobie dobrej opinii. Zostałam zaproszona na rozmowę o awans. Wszystko poszło gładko, ale przyzwoitość nakazuje nie podejmować decyzji zbyt pochopnie, dlatego też rozeszliśmy się z zadowoleniem dając sobie kilka dni na obustronne przemyślenie tych zmian. Nie mogłam zasnąć z podekscytowania. Wystarczyło pół roku, żeby ktoś uznał, że z setek ludzi w firmie, to właśnie mnie warto powierzyć nowe, dużo bardziej odpowiedzialne stanowisko. To nie był przypadek 😎

Zawsze jest jakieś lepiej

Następnego dnia, w środę, dostałam maila z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną gdzieś tam. Długo wahałam się co odpowiedzieć, bo przecież nie może mi się trafić już nic lepszego ponad mój planowany awans. A takie pójście na rozmowę wiązałoby się z wzięciem wolnego, odrabianiem godzin, kombinowaniem… No, ale przecież przyzwoitość nakazuje nie podejmować decyzji zbyt pochopnie, dlatego też postanowiłam, że podejmę decyzję w czwartek i  wtedy odpowiem na zaproszenie.
I teraz uwaga. Przychodzę w czwartek do biura i okazuje się, że w UK mają Bank Holiday w piątek, więc ja też mam wolne, bo nie byłoby z kim pracować. Bum! I nagle problem brania wolnego i kombinowania został rozwiązany! Tak właśnie działa kosmos, moi mili. Energia, los, przeznaczenie, karma, Bóg… W cokolwiek wierzysz lub nie, życie podało mi tacę z karteczką: masz jeszcze jakąś wymówkę?

Nie zastanawiałam się dłużej. Odpisałam proponując spotkanie następnego dnia i szybko dostałam potwierdzenie terminu. 

Wjeżdżając w piątek na 29. piętro nie mogłam doczekać się widoku za oknem. Jak to jest sączyć herbatę i witać poranek takim widokiem? Obserwować te wszystkie malutkie samochodziki i ludzi-mróweczki pędzących do biura? Jak w grze, ale naprawdę… Drzwi otworzył mi młody, uśmiechnięty chłopak i powiedział „Cześć”. Super, jest na luzie, zaczyna się przyzwoicie.
Mój sposób na udaną rozmowę kwalifikacyjną? Zawsze jest udana, bo przecież zdobywamy nowe doświadczenia! 😛 Wiecie, ja testem jestem sobą. I na co dzień, i w biznesie mam takie same zasady – szczerość, otwartość na różne propozycje i punkty widzenia, pozytywne myślenie i szukanie kompromisów. Dlatego jedyne co mogłam zrobić to opowiedzieć o swoich ostatnich doświadczeniach, o tym czego nauczyłam się przez te pół roku, dlaczego to wszystko robię i co chcę dalej osiągnąć. Wiedziałam, że potrzebuję elastycznych godzin pracy, możliwości pracowania zdalnie w razie potrzeby, zgranego zespołu i pieniędzy, które pozwolą mi przestać żyć od pierwszego do pierwszego. I nigdy więcej harowania na nadgodzinach po 12 godzin przed monitorem! Pomimo widoku za oknem, wiedziałam, że nie zrezygnuję z żadnego z tych założeń, i to też powiedziałam swojemu potencjalnemu szefowi. A mój potencjalny szef absolutnie skradł mi serce swoją „normalnością”, spokojem, który od niego bił i wizją, którą miał w głowie. To było jedno z tych spotkań, które zdarzają się raz na milion. Poczułam, że my już gramy do jednej bramki.

Żyła długo i szczęśliwie

I właśnie mija mi 1,5 roku na stanowisku specjalisty ds. zapewniania jakości oprogramowania w jednej z najbardziej prestiżowych firm informatycznych w Polsce. 
I mój przełożony faktycznie okazał się najrozsądniejszym i najbardziej opanowanym człowiekiem z jakim kiedykolwiek współpracowałam w całej swojej dotychczasowej karierze.
A z tym chłopakiem, który tamtego dnia otworzył mi drzwi często pijam kawusię, bo jesteśmy w tym samym teamie i współpracujemy ściśle na co dzień.

Te 1,5 roku pozwoliło mi opanować swój zawód na tyle, aby wziąć na siebie całą odpowiedzialność za dany projekt, przejść przez wszystkie etapy procesu testowego i finalnie wypuścić wysokiej jakości produkt, pod którym z dumą podpiszę się obiema rękami. A wypuszczamy te produkty na krajową skalę, dla milionów użytkowników, więc to nie są proste rzeczy, których nikt nie zauważy. 
Przez te 1,5 roku piłam codziennie herbatę o poranku przyglądając się panoramie Warszawy zza mojego biurka na 29 piętrze. To był właśnie ten czas, który pozwalał mi ze spokojem w głowie i sercu pisać Wam o moich małych-wielkich mikrozachwytach, szczęściu, spełnieniu i byciu pozytywnym. 

I to wszystko tylko dzięki temu, że akurat wtedy UK miało Bank Holiday! 

W 2 lata zostałam zupełnie samodzielnym, dobrze zorientowanym profesjonalistą. W 2 lata zmieniłam swoje życie o 180°. W 2 lata udowodniłam sobie, że niemożliwe nie istnieje. Kiedy dzisiaj patrzę 2 lata w przód wydaje mi się, że to ogrom czasu. Natomiast kiedy myślę 2 lata wstecz, wiem, że to tylko 730 dni. Jak ma się 730 dni, do kolejnych 15335, które jeszcze przed nami?
I już wiem, że kolejne 730 dni znów przede mną, ale o tym to dopiero po wakacjach. Moja przygoda nadal trwa, tylko chcę trochę podelektować się smakiem tego szampana na szczycie 😉 

Jasne, co to za szczyt – powiesz. Ale na szczęście każdy ma swój, i Ty możesz śmiało wchodzić na zupełnie inny. Ja bardzo potrzebowałam udowodnić sobie, że w życiu nie ma przypadków.
Nie ma.

I wiedz, że nic mi się nie udało. Nikt nigdy nie przyszedł do mnie z darami na złotej tacy. Tak samo jak nigdy nie przyszedł do Ciebie. To wszystko o czym mówię w tym poście, na całych Mikrozachwytach i na moich social mediach – tu nic samo „się nie udało”. W każdą najmniejszą rzecz włożyłam odpowiednio dużo emocji i energii, ciężkiej pracy głowy, serca i ciała, żeby być tu gdzie jestem. 
I bardzo się za to lubię, że stać mnie na to ryzyko i picie szampana.

A Ty? Ile niepomyślnych prób jesteś w stanie wykonać, żeby spełnić swoje marzenie? 
Osiągnąć nieosiągalne?


Fajnie, że dojechałaś/eś do końca. Dzięki! Jeśli podoba Ci się moja działalność kliknij serduszko przy tytule i podziel się dobrym słowem w komentarzu na moim Instagramie lub Facebooku. Poznajmy się.

Wielkie dzięki za dzisiaj, pozdrawiam, cześć!  🙌🏻

Basia Romanowska

Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!

Wesprzyj to co robię i dołącz do grupy mikrozachwytowiczów. Ciesz się żyćkiem <3

Śledź sociale Mikrozachwytów, dziel się swoimi mikrozachwytami i oznaczaj @basiaromanowska (IG) lub @ilovemikrozachwyt (FB). Uśmiechnijmy się do siebie.
Daj się poznać ♥