Processed with VSCO with c1 48hfp klaps

48h film project | cz. 1

Dzisiaj o przygodach, pierwszych razach i byciu z życiem na tak.
Kolejny raz w tym roku, kiedy robię coś czego nigdy wcześniej nie miałam okazji robić.

Dzięki mojemu fantastycznemu koledze Darkowi z inSCENEity studio, który zaprosił mnie do współpracy miałam okazję ZROBIĆ FILM W 48 GODZIN! A nawet! Zrobiliśmy go w 43 godziny, bo musiałam jeszcze z gotowym plikiem przejechać pół Polski, z Gdańska do Warszawy, żeby zdążyć na czas stawić się na Drop Offie i oddać nasze dzieło!

Wiadomość dla niecierpliwych: niestety, filmu dzisiaj nie będzie.
Podpisaliśmy stertę papierzysk, gdzie zobowiązaliśmy się nie publikować go przed oficjalną premierą, także przepraszam. No nie przeskoczę ¯\_(ツ)_/¯ Ale!

 PREMIERA
   10 października
  g. 20.30 
 Kino Elektronik, Warszawa 

Bilety po 8 zł, do kupienia w kasie kina lub online: Festiwal 48HFP – Pokaz Konkursowy Grupa C

Także, moi kochani, jeśli ktoś chciałby poprzesyłać mi swoją dobrą energię, to z tego miejsca, wraz z moimi koleżankami i kolegami z zespołu filmowego, serdecznie zapraszamy, będzie mi bardzo miło widzieć znajome twarze. A kto wie? Może akurat zarobimy jakiegoś złotego lwa i będziecie sobie mogli strzelić z nami fotkę na ściance? ;D

No, skoro to już mamy wyjaśnione, to Ci średnio zainteresowani – możecie już zamknąć okno. Bo dalej chciałabym podzielić się (jak zwykle nie najkrótszą) relacją z tego wydarzenia, ponieważ nieczęsto mam okazję pracować dwie doby bez snu, za darmo i to na własne życzenie. To było naprawdę fajne doświadczenie.
Do meritum, Barbara.

Piątek g. 17.30
Punktualnie pojawiam się na Kick Offie – losowanie gatunków filmowych dla każdej z Ekip, przedstawienie postaci, rekwizytu oraz linii dialogowej, które w filmie mają się pojawić (aby mieć pewność, że wszystko powstało w 48h). Start o 18.00.  O 19.10 miałam pociąg do mojej trójmiejskiej ekipy, no bo ile niby może potrwać wylosowanie kartki.
Niestety, o 18.00 dowiedziałam się, że w godzinie powinniśmy się zmieścić, ale generalnie nic tego nie przyspieszy… Całe spotkanie szukałam alternatywnego transportu pkp, autobus, blablacar… I kiedy o 18.50 przemiła Pani Organizator dała mi znać, że już mogę wyjść, chwilę szybciej, to wybiegłam stamtąd jak szalona, przebiegłam z tą wielką walizą dobre 500m i wsiadłam do czekającego już Bolta. Niestety! Uroczy Pan Kierowca musiał jeszcze okrążyć Dw. Centralny i Pałac Kultury, bo się zgubił i nie potrafił wjechać na parking, a ja niemal zemdlałam mu tam z wrażenia. Z wielką walizą biegłam po ruchomych schodach (SERIO B-) i wpadłam na peron kiedy w pociągu otwierały się drzwi. YEAH!!

Piątek g. 23.45
W Gdańsku leje deszcz, ja już po pierwszym energetyku, którego dostałam w pakiecie startowym (już teraz rozumiem dlaczego) i wchodzę do pokoju pełnego ludzi. Na podłodze, na fotelu, na kanapie, na stole – wszędzie kawa, kanapki, ciastka i energetyki. Rozemocjonowana, po wieczorze pełnym przygód, a tu bez zbędnego gadania głupot opracowujemy ramowy plan scenariusza i zarys dialogów. Zero ploteczek!

Sobota g. 02.00
30-minutowa przerwa na rozprostowanie nóg, papierosa i toaletę. I naprawdę, jak bum cyk cyk, o 02:30 każdy spowrotem siedzi na swoim miejscu gotowy do rozbudowywania scenariusza. Musimy go dzisiaj skończyć i dopracować sceny, bo Wiktoria wyjeżdża o 11 przed południem i do tego czasu musimy już nagrać jej sceny.
Kolejne energetyki odpalone.

Sobota g. 05.00
Kładziemy się spać. Po takiej ilości emocji i kawy przepijanej energetykami nie mogę zasnąć.

Sobota g. 05.30
Darek przypomina sobie, że jest głodny i wstaje po pączka. Ja to szanuję! 😀

Sobota g. 7.30 
Wiktoria bezlitośnie budzi towarzystwo, bo robota się sama nie zrobi. Zbieranko! Pakujemy sprzęty, akcesoria, rekwizyty i skończony scenariusz. Każdy gdzieś biega, czegoś szuka, coś pakuje, coś przenosi, o czym sobie przypomina, znowu czegoś szuka, biega. Każdy był skupiony pomimo bezsennej nocy. To było piękne <3
Zabieramy się do biura, które posłużyło nam tego dnia za studio. (Wielkie dzięki dla Marka Kryszewskiego z MDK Soft! Bez jego życzliwości zostalibyśmy z ręką w nocniku!)

Sobota g. 9.30
Wchodzimy do studia, które musimy urządzić, przebrać się, ucharakteryzować, przegadać dialogi, jak najszybciej nagrać sceny Wiki, do tego jeszcze kilka dubli, i wypuścić ją o 11, żeby mogła zobaczyć koncert Tacosiadło na Narodowym (czego bardzo jej zazdrościmy i wiemy, że bawiła się świetnie! 🙂

Sobota g. 11.20
Wika wysyła nam fotkę z pociągu, że zdążyła w ostatniej chwili, a reszta ma pół godzinki przerwy na kawę, śniadanko i energetyka na deser. Każdy jest obowiązkowy i przed 12 wracamy na plan. Nie ma ani czasu, ani energii na nic nierobienie.

Sobota g. 16.30 
Kończymy sceny ze studio, ekspresowo się zwijamy i przywracamy biuro do stanu używalności.
Zamawiamy pizzę, siadamy na chwilę przy stole, żeby złapać oddech, wypijamy kolejne napoje energetyczne i zaczynamy rozstawiać sprzęt do kolejnych ujęć. Ostatnich.

Sobota g. 22.00
Środek zdjęć, zmęczenie postępuje, energetyki przestają pomagać, praca przestaje iść, zaczyna pełzać, atmosfera odrobinę gęstnieje. Nie bardzo mam co robić, a nie mogę zasnąć, bo obudzę się w poniedziałek. I co?
No i o 11 w nocy odwiedzam moje szalone przyjaciółki z Pustek Cisowskich w Gdyni (czyli drugiego końca Trójmiasta. coś jakby z Wołomina do Pruszkowa ( ͡° ͜ʖ ͡°) ), które częstują mnie poczwórnym rumem z Fantą. I nie tylko.  | Mhm, średnio to odpowiedzialne. Przepraszam! 🙂

Niedziela g. 4.00
Poczwórnie zmęczona wracam nocną SKMką i od razu zabieram się do pracy. Nie ma że boli! Z Marą trzymamy wartę, bo się podzieliliśmy – nie mogliśmy przecież spać wszyscy na raz, coś musiało iść do przodu! A na dodatek ogromne wyrzuty sumienia, że zrobiłam sobie taką długą przerwę, podczas gdy inni robili robotę…

Niedziela g. 7.30 
Mara wymięka, ja chwilę po niej, Daro przejmuje stery i zobowiązuje się sam przed sobą, że dokończy montaż na czas. Z takim zapewnieniem spokojnie idę spać, bo ten człowiek nie rzuca słów na wiatr!

Niedziela g. 10.00
To była bardzo dobra noc 🙂 Wstałam pełna świetnego humoru i zaczęłam dzień od energetyka. Szybki prysznic, Darek kończy montaż. Miałam zrobić śniadane, ale ubiegła mnie cudowna pani Basia i pukając do łazienki pospieszyła na śniadanie. No czy to nie wspaniałe?

Niedziela g. 11.00
Szybkie pakowanie, trzeba uzupełnić wszystkie niezbędne dokumenty i upewnić się czy na pewno niczego nam nie brakuje, bo to równie ważne co sam film. Darek kończy montaż.

Niedziela g. 12.00
Szybki make up, trzeba dodrukować dokumenty, uzupełnić je i jeszcze raz zrobić double check czy tym razem niczego nam nie brakuje. Darek kończy montaż.

Niedziela g. 13.00
Udało się! Gotowy film zgrać na pendrive, zostawić kopię na kompie na wszelki i wszystko spakować. Szybko, bo zaraz pociąg!

Niedziela g. 13.20
W biegu ubieram buty i zabieram bagaż. Darek upewnia się czy mam pendrive z filmem. Oczywiście, że go nie spakowałam… <3

Niedziela g. 14.20
Wbiegam na peron, Darek z panem Krzysiem za mną z walizką i niemal wrzucają mi ją do ruszającego już pendolino. Żartuję! Jak królowie byliśmy minutę przed pociągiem.
Teraz tylko 3h30min i nasz film dotrze do mety. Musi zostać obejrzany i zaakceptowany komisyjnie, bo przecież musieliśmy wykorzystać zdefiniowane imię i zawód postaci, rekwizyt, linię dialogową oraz musieliśmy zamieścić w którejś ze scen obraz miasta stołecznego Warszawy.

Niedziela g. 18.30
Ze swoją wielką walizą ponownie przekraczam bramy UW na Krakowskim Przedmieściu i melduję się na mecie. Nasz pendrive zostaje zaklejony w kopercie, z którą udaję się przed szanowną komisję dwa piętra wyżej. Wszyscy są podekscytowani, wszyscy się uśmiechają i gratulują mi przybycia, bo jestem PIERWSZA NA MECIE. Woohoo! Nie jestem pewna czy w tym wypadku to dobrze czy niedobrze, ale nie zastanawiam się nad tym zbyt długo. Zrobiliśmy to!
Sympatyczna pani wkłada usb do portu, zakłada słuchawki do oglądania materiału, wymownie naciska spację… Po kilku sekundach patrzy na mnie zza monitora wielkimi oczami i mówi, że film nie ma dźwięku… A ja troszeczkę umieram w środku…
Zaraz, zaraz… U MNIE DZIAŁA. W myślach dziękuję losowi, że z zawodu jestem testerem i wcale się nie poddaję. Mam kompa, mam kopię, mam internet. Easy.
Pendrive ląduje przy drugim stanowisku, dwie sympatyczne panie z komisji wkładają go do portu, nakładają słuchawki iiiiii działa! Szanowna komisja rozpoczyna seans, uśmiechają się pod nosem, ja przegryzam ciastko i popijam energetykiem, żeby mieć siłę na dotarcie do domu. Po 5m35s zdejmują słuchawki iiiiii mówią mi, że na tym filmie nie ma obrazu Warszawy… A ja troszeczkę umieram w środku…
Ale się nie poddaję i co do sekundy wyjaśniam, gdzie można ją znaleźć. Komisja odpala film ponownie, zapisuje sobie czas spełnionego warunku, podajemy sobie ręce i z radością kieruję się w stronę wyjścia. UFFF!

ZROBILIŚMY TO LUDZIE! Zrobiliśmy krótkometrażowy film fabularny w 48h!

A wszystko zaczęło się od tego, że chciałam zacząć coś działać z YouTubem, ale nie miałam o tym pojęcia i szukałam kogoś, kto byłby mi wstanie pomóc jakoś zacząć. Darek powiedział, że spróbuje, ale jednak wymiękł przy skali mojego nieogarnięcia w temacie, no i projekt YouTube Dream wylądował w szufladzie ¯\_(ツ)_/¯ Ale na szczęście nasze drogi się nie rozeszły i dzięki małemu zwykłemu przypadkowi, rok później, miałam okazję być częścią takiego fajnego przedsięwzięcia.

Na koniec puenta.
Przez krótką chwilę, kiedy komisja wróciła do filmu szukając obrazu Warszawy, zastanawiałam się, co bym poczuła, gdyby w tym momencie powiedzieli mi, że nie przyjmą nam tego filmu. Co by się wydarzyło, gdyby oświadczono mi wtedy, że te bezsenne 48h ostrego zapierdalanka było po nic i cześć?  Wiecie co by się stało? NIC. Nic by się nie stało, bo nic by to nie zmieniło. Daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy dać i byliśmy w tym 100% szczerzy. Nie było opierdolki, migania się od roboty i spania po kątach. Niczego nie zrobiłabym inaczej. Nie zmieniłoby to tego, że właśnie przeżyłam dwie szalone doby świetnie się bawiąc robieniem rzeczy w wyśmienitym towarzystwie na drugim końcu Polski. Mało tego, gnałam na metę jak na złamanie karku i gdyby coś wtedy poszło nie tak, to byłaby to kolejna, niesamowita lekcja życia i emocji – nie liczy się cel, liczy się droga. To droga ma dawać to wszystko, czego cel jest tylko zwieńczeniem. Ukoronowaniem.
Samo bycie tam przed upływem 48h było tym ukoronowaniem.
Pamiętajcie o tym. Pamiętajcie, że czasem fajnie jest włożyć masę pracy w coś, co pozornie nie przyniesie Wam żadnego zysku. Róbcie czasem szaleństwa just for fun!

Bardzo dziękuję przede wszystkim Darkowi za pomysł i świetną organizację. Niech Ci rośnie w siłę to inSCENEity, trzymam kciuki! I bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Pani Basi i Panu Krzysiowi, że nas gościli, wspierali i karmili, żebyśmy mieli godne warunki do pracy oraz Magdzie, Natalce i Wiktorii za świetną współpracę, tempo, skupienie i organizację. Jesteście najlepsi! <3

Na dzisiaj tyle ode mnie, ale to jeszcze nie koniec tej historii. Będziemy do tego wszystkiego wracać w naszym nagraniu, które zamierzamy przygotować jeszcze w październiku. Nie wiem jeszcze co, jak i o czym, ale będzie fajnie. Będziemy gadać różne głupotki, m.in. o tym jak wpadać na takie szalone pomysły, jak się organizować, co przygotować, czy da się w ogóle przygotować na takie akcje, dużo o projekcie, dużo o życiu i trochę o kosmosie. Znacie mnie, będzie grubiutko!
Także proszę zapisać się do newslettera (na samym dole menu po prawej) i czekać na info o kolejnych wpisach. Bo będzie wywiad, będzie film, będzie krótki making off o tym co się działo na planie i będzie jeszcze dużo fajnych rzeczy w przyszłości!

Miałam tu wstawić trochę filmów i zdjęć z produkcji, ale wiecie co?
[                                                 Zapraszam na mojego Instagrama.                                                ]
Proszę nabijać mi lajki i followersy. Dzięki 🙂
instagram.com/basiaromanowska

Do usłyszenia i zobaczenia!

Ogłoszenie parafialne:
Jeżeli dotarłaś/dotarłeś aż dotąd i masz wolny wieczór 10 października, to do zgarnięcia jest wejściówka na Festiwal Filmów 48HFP za free (pojedyncza lub podwójna). Jeśli mielibyście ochotę obejrzeć z nami premierę na dużym ekranie, to bardzo proszę dopisać w komentarzu: „CO ONI Z TOBĄ ROBIĄ” i przesłać wiadomość z jakimś dobrym sucharem DMem na insta albo bezpośrednio na adres basia@ilovemikrozachwyt.pl
(Serio. Tylko proszę się podpisać tak samo i w komentarzu i w mailu, bo ja nie mam czasu na zgadywanki!) 

Kto pierwszy ten lepszy, czekam na sucharki, pozdrawiam, cześć!

Basia Romanowska

Żyję w zgodzie ze sobą. Inspiruję do spełniania marzeń i podążania za głosem serca. Chcę rozbudzać w Was świadomość własnych potrzeb i jakościowego życia. Rozwijam też własną firmę IT zajmującą się testami aplikacji. Zapraszam Cię do świata, gdzie normalność to wrażliwość, satysfakcja i radość z życia oraz spełnianie marzeń <3 Poznajmy się!

Wesprzyj to co robię i dołącz do grupy mikrozachwytowiczów. Ciesz się żyćkiem <3

Śledź sociale Mikrozachwytów, dziel się swoimi mikrozachwytami i oznaczaj @basiaromanowska (IG) lub @ilovemikrozachwyt (FB). Uśmiechnijmy się do siebie.
Daj się poznać ♥